Naoczna relacja z wizyty niedaleko mega baterii firmy Tesla, którą wybudowano w Australii. Szerzej piszemy o tym pod tym linkiem: Bateria Tesli w Australii. W drugiej połowie listopada, w wyniku 100-dniowego twitterowego wyzwania, Tesla ukończyła budowę 100MW litowo-jonowej baterii w Południowej Australii. Kontrakt był niezwykły jako, że w przypadku nie ukończenia budowy z dniem 1 grudnia, Elon zobowiązał się za niego zapłacić.
Po co Australii Południowej taka bateria? Powód budowy to problemy z dostawami prądu w okresie klęsk żywiołowych: przed rzuceniem twitterowego wyzwania, 7 tornad postanowiło jednego dnia odwiedzić stan, odcinając od prądu 1.7 mln ludzi. Bateria zapewni dodatkową godzinę prądu dla 30 000 domów.
Ale ale... to wcale nie tak dużo w porównaniu do tych 1.7 mln. Więc po co tak naprawdę ta bateria? Australia stopniowo przestawia się z węgla na OZE a jako, że słońce czy wiatr raz jest, raz nie ma, należy uzyskaną energię sensownie magazynować i dystrybuować. Lepiej zacząć teraz, niż gdy np. ponad 50% kraju oprze się na OZE. Australijczycy nauczą się na własnych błędach, zanim te staną się bardziej kosztowne w naprawie przy większej skali.
Aussie to mimo luźnego podejścia do życia, bardzo zapobiegawczy naród. Dbają o zapewnienie bezpieczeństwa zawczasu, konkretnym przykładem jest „Victorian Desalination Plant” czyli zakład produkcji wody słodkiej z wody słonej by zapewnić alternatywne źródło wody pitnej dla 4.5 mln Melbourne. Z podobnym podejściem zetknąłem się w pracy w Melbourne: najważniejsza w projekcie była wysoka jakość systemu, wzięcie pod uwagę wszystkich skrajnych przypadków. Czas wykonania pełnił drugorzędną rolę.
Przejeżdżając w pobliżu, postanowiłem rzucić okiem na wspomnianą baterię. Postronnej duszy bliżej dostać się nie uda. Wzrokowego szału tu nie ma, ale czuje człowiek